„I dlatego wielu jest w Niebie „smutnych” świętych!”, czyli listopadowe rozmyślania przy książce Fulli Horak – „Święta Pani”
Początek listopada kojarzy nam się ze smutkiem i nostalgią za tym, co przeminęło i nigdy już nie powróci. Aura niewątpliwie sprzyja takiemu nastrojowi. To właśnie wtedy odwiedzamy naszych bliższych i dalszych krewnych, którzy odeszli już z tego świata. Śpieszymy na cmentarz, by spełnić obowiązek żyjących wobec tych, co umarli. A przecież to właśnie pierwszego listopada obchodzimy jedno z najradośniejszych świąt w całym chrześcijańskim roku liturgicznym – Dzień Wszystkich Świętych.
Cytując za Wikipedią: „Święty (hebr. qodesz lub kodesz oznacza oddzielony) to stosowane przez chrześcijan określenie człowieka, który przebywa z Bogiem w niebie”. Jakież to dla nas odległe i niepojęte wytłumaczenie tego słowa, które wyjaśnia wszystko, a jednocześnie zupełnie nic nam nie mówi… Jest wiele książek o żywotach świętych, wiele tomów i opisów tego, kim byli i co robili, żyjąc na ziemi. Jest też wiele relacji z cudów, uzdrowień dzięki ich pośrednictwu, kiedy już odeszli z tego świata. Są też takie pozycje w literaturze, które przybliżają tematykę świętych w sposób tak namacalny i bliski, że nagle ten odległy i wydawałoby się nierealny byt jest na wyciągnięcie ręki każdego zwykłego śmiertelnika. Jedną z takich książek jest „Święta Pani” Fulli Horak.
Stefania Fulla Horak urodziła się w 1909 roku na Ukrainie, kiedy ta należała jeszcze do ziem polskich. Zmarła w 1993 roku w Zakopanym. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Podczas II wojny światowej była żołnierzem AK i łączniczką pomiędzy Lwowem a Warszawą. Została skazana przez NKWD na 10 lat więzienia i 5 lat zsyłki w łagrach w Donbasie. Odbyła cały wyrok. Jako młoda dziewczyna była zdeklarowaną ateistką, która nagle zmieniła swój światopogląd po doznaniu łaski widywania dusz zmarłych. Stefania posiadała dar prorokowania i czytania w duszach oraz rozpoznawania świętości kapłana. Po radę i modlitwę zwracali się do niej ówcześni wysoko postawieni politycy oraz przedstawiciele hierarchii Kościoła. Pierwsze przedwojenne wydanie „Świętej Pani” zostało sfinansowane przez marszałka Rydza-Śmigłego.
Za pośrednictwem Fulli Horak warto w tym szczególnym czasie przypomnieć sobie o ogromnych dobrach, jakie możemy mieć, dbając o relacje ze świętymi, o łatwości nawiązywania kontaktów z nimi i olbrzymich korzyściach płynących z jednej z największych prawd wiary każdego chrześcijanina, jaką jest Dogmat Świętych Obcowania. W „Świętej Pani” czytamy, że „każda epoka ma swoich Świętych. Święci jednak zazwyczaj wyprzedzają swoją epokę. Rodzą się najczęściej i żyją w okresie poprzedzającym ten, w którym z woli Boga dane im będzie działać na ziemi.”(s.199) Analogicznie często najwybitniejsi nawet artyści byli niedoceniani i nierozumiani przez im współczesnych. Sława i uznanie przychodziła dopiero po ich śmierci. Tak więc i święty „musi najpierw zdążyć wypełnić w czasie ziemskiego życia wszystko, czego Bóg od niego żąda, aby potem, przez zdobyte zasługi, we właściwym sobie odcinku czasów, już z wysokości chwały Bożej – mógł pomagać ludziom. Działanie Ducha jest bowiem doskonalsze, pełniejsze i rozleglejsze od tego, które Święty mieć może za życia.”(s.199)
Fulla Horak miała możliwość spotykania się z niektórymi świętymi. To był dar, który dostała. Specjalna łaska. W jej książce możemy przeczytać wspomnienia z niektórych takich niezwykłych wizyt. Autorka przekonuje nas, że „przyjaźń ze świętym może być najrealniejszą, najwierniejszą, najbezpieczniejszą przyjaźnią na świecie! To nie jest żadna przenośnia, ani żadna wysoka mistyka; dostępna być może nielicznym tylko, wybranym duszom! Każdy najzwyklejszy człowiek, jeśli tego naprawdę pragnie i jeśli zechce na to zapracować, może być ze Świętym, w mniej lub bardziej zażyłej, ale radosnej i istotnej przyjaźni!” (s.203-204) W książce odnajdziemy opisy świętych, z którymi „zaprzyjaźniła” się Fulla i o których pisze, jak o dobrych znajomych.
I tak o świętej Teresce od Dzieciątka Jezus czytamy: „(…) od dnia, w którym mi się zjawiła, te w ołtarzach wydają mi się szare, martwe i niepodobne… Kto nie widział jej uśmiechu, nic nie wie o świętej Teresce! Ona sama jest uśmiechem. Może trwa na niej jeszcze poblask uśmiechu Najświętszej Panny, który w dzieciństwie widziała?”(s.214). Autorka wyjawia nam, że to właśnie ta Święta opiekuje się duszami wszystkich zmarłych dzieci i jest przewodniczką radości dziecięcej, a smutne oraz chore dzieci na ziemi zawsze znajdą u Niej pociechę. Święty Sylwester żalił się autorce, „że jego święto tak opacznie obchodzi się na świecie. Świętość zdobył wyrzeczeniem i umartwieniami powodowany miłością do Boga. Dziś imię jego jest poniewieranie po barach i lokalach!” (s.207) Święty Mikołaj naprawdę istnieje i „zawsze się śpieszy. Bardzo szybko mówi. Nazywa mnie Fulką. Kazał mi mówić do siebie „święty Miku”, żeby było krócej. Ja jednak nazywam go Mikołajkiem. Jest bardzo żywy, wesoły i nigdy nie ma czasu. (…) Powiedział mi, że niesłusznie rozczarowuje się dzieci do ślicznej legendy o jego darach. Dlaczego im się mówi, że to nie on je przynosi? A właśnie, że on! Kto daje natchnienia ludziom, aby tym właśnie obdarzyli dzieci, czego najbardziej pragną? Kto sprawił, że zwyczaj wzajemnego obdarowywania się w jego święto, tak się rozkrzewił na świecie? On właśnie!” (s.217-218)
Ciała niektórych świętych możemy obejrzeć nawet dzisiaj, gdyż nie uległy one rozkładowi. Jest to fenomen niepojęty nawet dla najdociekliwszych naukowców. Fulla Horak wspomina, że „Święci, których ciała zachował Bóg nietknięte przez czas, bez względu na odległość epoki, w której żyli, mogą mieć dłuższy, bliższy i łatwiejszy kontakt z żywymi. Najdawniejsi nawet Święci odzyskują jednak możliwość pełnego działania w dniu, w którym Kościół święci ich święto.” (s. 200). Jednym z takich świętych jest Jan Maria Vianney. Jego nienaruszone ciało spoczywa w małym francuskim miasteczku Ars, gdzie przez 41 lat sprawował on kapłańską posługę. Ten święty prosi nas bardzo, byśmy modlili się o dobrych kapłanów.
Spuścizna, jaką pozostawili po sobie święci, od zawsze inspirowała artystów i twórców różnej profesji. Pomimo upływu wieków ich osoby nadal są natchnieniem dla współczesnych kompozytorów, malarzy, pisarzy czy reżyserów. To, kim byli, co robili za życia i co się działo po ich śmierci, rozbudza wyobraźnię i skłania do refleksji o życiu wiecznym. Chyba każdy z nas słyszał o filmie wyreżyserowanym przez Mela Gibsona „Pasja”. Jego fabuła opiera się w całości na wizjach błogosławionej Anny Katarzyny Emmerich. Ta niemiecka mistyczka i stygmatyczka od czwartego roku życia miała wizje szczegółów z życia Pana Jezusa i Maryi. Fulla Horak i ją miała zaszczyt poznać osobiście. „Przyszła bardzo szczęśliwa i radosna. Jest niska, drobna. Zapamiętałam dobrze jej małe ręce. Nie była w habicie, tylko w jakiejś białej szacie. Spojrzenie ma promienne i śliczny, słodki wyraz dużych, ale kształtnych ust.” (s.209) „Wezwana – nigdy nie odmówi pomocy, aby przybliżyć ziemi Niebo.” (s.209)
W książce Fulli Stefanii Horak odnajdziemy dużo więcej wspomnień z jej spotkań ze świętymi. Wiele pouczających prawd i wskazówek płynie z tych wizyt. Lektura „Świętej Pani” może zmienić nasze postrzeganie celowości ziemskiego istnienia i na nowo rozbudzić w nas tęsknotę za życiem wiecznym. Jak pisze autorka: „Święci nawet w życiu człowieka wierzącego, są czymś odświętnym, dalekim i sztywnym w swojej powadze. A święci nie chcą takimi być! Pragną nie tylko naszej czci, lecz przede wszystkim ufnej i serdecznej przyjaźni. Nie chcą być zostawieni w kościołach na ołtarzach, kiedy człowiek idzie do domu. Chcą, żeby ich zabierać z sobą! Żeby mogli być z nami na każdą godzinę dnia. A jakże trudno ludziom ufnie, po prostu i śmiało Ich pokochać! I dlatego wielu jest w Niebie „smutnych” świętych! (s.202) Pomóżmy im odzyskać radość, poznając i odkrywając ich na nowo. Prośmy ich o pomoc i wskazówki w naszej ziemskiej wędrówce ku Niebu. Przecież nikt nie będzie lepszym przewodnikiem, niż ten, który już poznał drogę…
Małgorzata Kikolska